-Czego tu szukałaś?
-A czego ty tu szukałeś? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Nie twoja sprawa, smarkulo. -powiedział zdenerwowany. Wyczułam, że mam szansę na uwolnienie. Kopnęłam napastnika w krocze, on łapiąc się za czułe miejsce wypuścił sztylet. Wyciągnęłam moją katanę, wcześniej przypiętą do pończoch.
-Mów czego, tu szukałeś, albo inaczej pogadamy. -powiedziałam z wyższością.
-Nic ci nie powiem, jeśli chcesz coś wiedzieć musisz to ze mnie wydusić. -odpowiedział odzyskując pewność siebie.
-Nie pozostawiasz mi wyboru. -powiedziałam rzucając się na niego z moimi ostrzem.
-Ostrze Lotosu: Krwista Aria! - wrzasnęłam, ruszając na przeciwnika. Mój atak był zbyt szybki, więc tak jak przewidziałam zostawiłam ranę na jego ramieniu. Patrzyłam co się z nim dzieje, powinien krzyczeć , ponieważ ból zazwyczaj rozchodzi się po całym ciele przeciwnika, na tym polega ten atak. Niestety, przeliczyłam się. On spojrzał na mnie i się zaśmiał.
-Tylko tyle? Myślałem, że na więcej cię stać. -prychnął.
-Zakrzywienie czasoprzestrzeni: Gejzer! - krzyknął, właśnie wtedy wyleciałam w powietrze przez gejzer który pojawił się pod moimi stopami. Z hukiem wylądowałam na ziemi, lekko chwiejne podniosłam się. Ciekawe co powie na to.
-Ostrze Lotosu: Taniec Śmierci! - skoczyłam ku niemu, zadając z niebywałą prędkością ataki, w klatkę piersiową. Nie miał szans obronić się przed tym. Upadł na ziemie, z jego ran leciała krew. Podniósł się z wymalowaną chęcią mordu na twarzy. Widziałam, że zbiera magiczną moc, ale czekałam na jego atak. Nagle pode mną pojawił się ogromny krater, prawie wpadłam do niego, ale w ostatniej chwili złapałam się krawędzi. Podszedł do mnie i zaśmiał się szyderczo. Zignorowałam to, wbiłam miecz w ziemie i podciągnęłam się. On tego nie zauważył, wykorzystałam to i drasnęłam kataną jego klatkę piersiową. Był bardzo zdenerwowany. Uderzył mnie pięścią w twarz. Nie pozostawałam mu dłużna walnęłam go w podbródek. Wtedy właśnie zaczęłam zanurzać się w podłożu.
-C-co jest?! -krzyknęłam. On się tylko uśmiechnął.
-Ruchome piaski, słońce. -powiedział.
-Nie nazywaj mnie, słońce. -warknęłam. Próbowałam się wydostać ale z każdą chwilą zanurzałam się coraz głębiej. W końcu wylądowałam pod ziemia. On przerwał zaklęcie, myśląc że już po mnie. Zaczęłam mieczem przedostawać się na zewnątrz. Wyskoczyłam tuż przed nim, przecinając jego nogę. Napastnik zawył z bólu.
-Nie masz już szans! -krzyknął. Nad moją głową pojawiły się ciemne chmury. Nagle poczułam, że na moim ciele "tańczą" błyskawice, raniąc całe moje ciało. Zaczęłam krzyczeć, z każdą chwilą tracąc siłę. Upadłam na ziemie, ciężko dysząc. Leżałam tak dobrą chwilę, wtedy usłyszałam jego głos:
-Poddajesz się? -zapytał kpiąco.
-NIGDY! -wrzasnęłam. Wyciągnęłam drugą katanę przypiętą do tej pory do pończochy. Myślałam, że nie będę musiała tego używać a jednak... Czas na atak.
-Połączony atak Lotosu: Czysta Krew! - Zerwał się porywisty wiatr, moje zielone oczy zaświeciły się jasnym blaskiem, przeciwnik przyjął postawę obronną. Z prędkością światła zaczęłam skakać po polu bitwy zadając przeciwnikowi obrażenia na całym ciele. Na koniec, opadłam kilka metrów przed nim. Jego rany zaświeciły się bladożółtym światłem pogłębiając się. Wszystko to trwało zaledwie kilka sekund. Wyczerpana atakiem padłam na ziemie, mój przeciwnik nie pozostał dłużny również upadając. Oboje byliśmy zakrwawieni, a nasze ubrania były w strzępach. Mogłoby się wydawać, że jego ataki nie raniły mojego ciała aż tak, ale był naprawdę potężny. Wtedy usłyszałam krzyki moich przyjaciół, uniosłam głowę i zobaczyłam Scarlet w jej czarnej sukni do ziemi z resztą drużyny. Ale oni mają zapłon, ja zdarzyłam wygrać walkę a oni, dopiero zorientowali się, że mnie nie ma.
-AIKO! -wydarła się Tytania. Wtedy dostrzegła mojego przeciwnika powalonego na ziemi.
-Kto to jest? -zapytała Lucy.
-Nie mam pojęcia. -odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Erza przystawiła ostrze do jego gardła i wrzasnęła:
-KIM TY JESTEŚ?! -gdy przeciwnik zobaczył wzrok szkarłatnowłosej wystraszył się nie na żarty.
-W-Washichi. Nazywam się Washichi Sumobi. -odpowiedział cicho.
-Kto Cię przysłał? I Czego tu chciałeś? -kontynuowała przesłuchanie Scarlet.
- Gildia Tartaros... Miałem porwać tą dziewczynę. -powiedział Washichi.
-Córkę zleceniodawcy? Ciekawe po co im ona... -zaczęła zastanawiać się Lucy.
-Podobno posługuję się jakąś zapomnianą mocą i jest potrzebna im do planu, ale nic więcej nie wiem. -dopowiedział Sumobi.
-Gray, zwiąż go. -poleciła Erza, granatowowłosemu. Mag lodu do tej pory stojący z boku posłusznie wykonał prośbę.
-Czas powiedzieć o tym zleceniodawcy, a tym czasem nasza misja jest zakończona. -powiedziała Lucy.
~*~
Cała piątka weszła do gabinetu, nad ich głowami latał Happy. Pan Bosco zaprosił ich gestem ręki na kanapę. -Wie pan co się wczoraj stało? -zapytała blond włosa.
-Tak, Maurina mi przekazała wiadomość od was, jest to niepokojące, ale wy wykonaliście swoje zadanie. Oto wasza zapłata. -mówiąc to wręczył każdemu woreczek z pieniędzmi.
-Arigatou gozaimasu. -powiedział i pożegnał się z magami. Oni wyszli z gabinetu, prowadzeni przez pokojówkę do wyjścia. Każdy zastanawiał się nad tym co się stało. No może, prawie każdy, Natsu postanowił powkurzać Lucy.
-Lucy! Pamiętasz naszą misję w tym mieście? Też, wtedy byłaś ubrana jak Maurina. -powiedział.
-Nie przypominaj mi o tym. -odpowiedziała, a na jej czole można było dostrzec pulsującą żyłkę.
-Daj spokój, Natsu, biednej Lucy. -wtrąciłam zwracając się do chłopaka.
-O, właśnie, Aiko świetnie walczyłaś. - powiedział posyłając mi swój firmowy uśmiech.
-C-co?! Wy widzieliście tą walkę?! -wrzasnęłam i stanęłam na w miejscu. Ludzie popatrzyli się na mnie jak na wariatkę
-Jasne, musieliśmy sprawdzić twoje umiejętności, gdybyś nie dała rady wkroczylibyśmy. -odpowiedziała Erza wyprzedzając Natsu. Cieszyłam się, że pokładali we mnie tyle wiary. Gdyby nie ta gildia, zapewne poddałabym się podczas tamtej walki. Nauczyli mnie wiary w siebie. Doszliśmy na stację, akurat przyjechał pociąg wracający do Magnolii. Wsiedliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tym razem rozdział trochę dłuższy, mam nadzieję, że walka Aiko i Washichi'ego zaciekawi was ^-^ Oprócz tej gildii Tartaros :D Miłego czytania! :3
Jeśli wam się podobało, komentujcie ^-^
Podoba mnie sie podoba :D weny życze i czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuń~ Marie
Hihihihi~! *zaciera ręce i hihocze jak wariatka*
OdpowiedzUsuńKuro: To może ja to wyjaśnie. Po pierwsze: W końcu poznałyśmy magię Aiko, na co Viv bardzo długo czekała. A po drugie... Ta wariatka, fanka serialu "Czysta Krew" ma skojerzenia z jednym z ataków!
A co? To niby moja wina?! Boże! Eric... Krew z nosa! *mdleje i upada na podłogę*
Kuro: Wychodzi na to, że ja muszę skomentować... Rozdział fajny i ta walka... Magia Ai-chan coraz bardzie mi się podoba! Szczerze ja na miejscu Aiko jakbym się dowiedziała, że te dupy wołowe gapiły się jak tonę w ruchomych piaskach to bym zabiła! No nic! Czekamy na następny rozdział i życzymy weny! *podchodzi do Vivianny i dźga ją w żebra* Żyjesz?
Eric słonko!
Kuro: Jesteś naprawdę głupia!
Mam pytanie: Czy tylko ja nie umiem wymyślać nazw? ;-;
OdpowiedzUsuńAle mniejsza. Rozdział świetny, Em... co by tu dopisać...
Ego: Ty to jednak głupia jesteś...
I kto to mówi co?! Dobra. mniejsza. Jestem jakaś tępa i nie umiem wymyślać przeróżnych nazw, przez wiatrak mój mózg się zamroził więc proszę o nie czepianie się.
Ego: Tak zwalaj na wiatrak...
gęba! Rozdział świetny czekam na więcej :D
Ślę Wenę *Magiczna kula weny przeszła przez monitor. +10 weny dla każdego odbiorcy*
A już myślałam, że Aiko przegra ale mnie miło zaskoczyła. Ma u mnie plus ;D
OdpowiedzUsuńRodział super. A więc do tego były jej miecze, ja tam myślałam że może nosi je dla ozdoby bo fajnie wyglądają (bo pewnie tak wyglądają ale nie jestem pewna...)
Pozdrawiam Czarna Rikitiki ;)